Uniwersytet Łódzki, Instytut
Kultury Współczesnej
O tym jak Słowianie światem rządzili,
czyli alternatywna historiografia
w Słowiańskich
królach Lechii Janusza Bieszka
Key
words: Lechites Empire; neopaganism; ancient Poland; alternative
history
Słowa kluczowe: Imperium Lechitów; neopoganizm,
starożytna Polska; historia alternatywna
Wprowadzenie
Historia Polski nie rozpoczęła się w jakiś
cudowny sposób od Mieszka I tylko dlatego, że czując się zagrożony, przyjął
taktycznie, wraz z dworem, oficjalny chrzest w obrządku rzymskim około 966
roku…[1]
Zdanie
to należy do jednych z wprowadzających, a zarazem decydujących dla optyki
Janusza Bieszka, autora Słowiańskich
królów Lechii. Ujawnia się w nim chęć wyłowienia z mroku dziejów historii
naszych przodków, co równocześnie oznacza krytykę współczesnej historiografii,
a także dawniejszych politycznych nacisków, które miały doprowadzić do obecnego
stanu „niewiedzy”. Wśród głównych winowajców Bieszk widzi dawnych zaborców oraz
kościół katolicki, co wielokrotnie implicytnie uobecnia się w jego wywodzie.
W
Słowiańskich królach Lechii zapewne należałoby
widzieć kuriozum kreujące wątpliwej jakości historię alternatywną oraz spiskową
teorię dziejów, gdyby nie fakt pewnej szerszej tendencji, w ramach której
powszechne jest m.in. literalne odczytywanie treści dawnych kronik. Bieszk,
bodaj jako pierwszy, dokonuje zebrania imponującego zestawu dość niecodziennych
faktów, żeby zaprezentować je szerokiemu gronu odbiorców. Słowiańscy królowie Lechii od dłuższego czasu znajdują się w
pierwszej dziesiątce bestsellerów Empiku w kategorii historia[2],
co jednocześnie oznacza, że są najlepiej sprzedającym się wydawnictwem
związanym z najdawniejszymi dziejami Polski. Jest to o tyle emblematyczne, iż
publikacje tego typu w danym momencie cieszą się zauważalną popularnością, co
związane jest z 1050 rocznicą przyjęcia chrztu przez Mieszka I.
„Z głębi serca dziękuję”
Tematyka
słowiańska, o czym szerzej będę pisał w dalszej części artykułu, przechodzi
prawdziwy renesans, a Słowiańscy królowie
Lechii są w ramach owego fenomenu elementem niezwykle istotnym, ponieważ stanowią
odpowiedź na zapotrzebowanie kreowania fantazmatycznego wizerunku Słowian i
Polski jako odwiecznej potęgi. Recepcja książki Bieszka w tym kluczu była
szczególnie silna w pierwszych miesiącach po jej premierze. Przeważający bezkrytycyzm
wobec publikacji obecny na forach, blogach oraz w amatorskich recenzjach był zaskakujący,
dopiero z czasem intensywniej zaczęły się ujawniać głosy krytyczne, często zresztą
druzgocące. Dla porządku warto przytoczyć kilka wypowiedzi dotyczących Słowiańskich królów Lechii:
wjakubiec
w opiniach na temat książki na stronie empik.com pisze:
Zakładając
zgodność ze źródłami i poprawność wszystkich wniosków to REWELACJA na skalę
kontynentu, a może i globu!
Bogata
w trudno dostępne informacje prowokuje do refleksji, oraz rewizji wykładanego w
szkołach przedmiotu historii Polski i Europy. Podsumowanie tak wielkiego
obszaru i zakresu czasu ze względu na rozproszone źródła i niełatwy dostęp z
pewnością wymagało nie lada wysiłku i pracy za co autorowi z głębi serca
dziękuję.[3]
W
podobnie entuzjastycznym tonie wypowiada się Marcin Bohlen:
Szkoda,
że dzieciaki w szkołach uczą się o starożytnych grekach i rzymianach, a nie
znają historii własnego narodu. Ciekawa kompilacja informacji na temat
starożytnych słowian.[4]
Sebastian
Miłkowski, należący do kręgu wirtualnych ekspertów w dziedzinie rodzimowierstwa
i prehistorii Słowian (największym autorytetem wśród tej grupy, na którego
wielokrotnie powołuje się Bieszk, jest Czesław Białczyński), w zebranej przez
autora bloga Słowianowierstwo rozmowie dotyczącej Słowiańskich królów Lechii, stwierdza:
Przeczytałem,
w tym tygodniu. Co mogę powiedzieć… po prostu świetne! Genealogia władców
Lechii od 18 wieku p.n.e., i wiele innych informacji, głownie na podstawie
kronik naszych i obcych autorów.[5]
Przytoczone powyżej wypowiedzi, to
oczywiście zaledwie niewielki wycinek pozytywnego oddźwięku jaki wywołała
książka Bieszka, a także jeszcze mniejsze świadectwo debaty toczącej się wokół Słowiańskich królów Lechii, w której,
poza marginalnymi, umiarkowanymi w osądach przykładami, panują przede wszystkim
dwa skrajne poglądy: zachwyt, bądź całkowite odrzucenie hipotez autora.
Słowianie
– genetyczni autochtoni i władcy Imperium Lechii
Warto odnotować zbiór podstawowych
koncepcji obecnych w Słowiańskich królach
Lechii, co pozwolić zarysowania horyzontu myślowego autora, jak i środowisk
światopoglądowo zbliżonych do Bieszka. Dominanty wywodu zawartego w opisywanej
książce zainspirują dalszą refleksję nad popularnością opisywanego fenomenu.
Jednym z decydujących tematów Słowiańskich królów Lechii jest
autochtonizm Słowian i ich rzekome występowanie na ziemiach Środkowej i Wschodniej
Europy od ponad dziesięciu tysięcy lat. Dowodem na to miałyby być badania
genetyczne, które wykazały, że ponad połowa Polaków posiada tak zwaną
haplogrupę R1a1[6].
Niezwykle często ową haplogrupę posiadają również przedstawiciele innych państw
słowiańskich: Ukrainy, Białorusi, czy też Rosji. Prawdziwość, bądź fałszywość
twierdzeń na temat autochtoniczności Słowian w powiązaniu z badaniami
genetycznymi pozostawiam specjalistom w dziedzinach oscylujących wokół owego
problemu, niewątpliwie warto jednak odnotować, że odkrycia powiązane z haplogrupą
R1a1 doprowadziły do konfliktu z etnogenetycznymi teoriami archeologicznymi
oraz lingwistycznymi. Należy jednocześnie zauważyć, że niemal każda z gałęzi
nauki proponuje nieco inne kryteria dotyczące wykształcania się poszczególnych
etnosów i z trudem dochodzi do pogodzenia stanowisk nawet wewnątrz jednej
dziedziny, a co dopiero w przestrzeni interdyscyplinarnej. Zupełnie innym
zagadnieniem jest odpowiedź na pytanie na ile genetyka jako niezależny, obiektywny
czynnik biologiczny mogła mieć wpływ na kształtowanie się etnosów. W sposób
niezwykle trafny konflikt poszczególnych punktów widzenia pochodzących z
różnych nauk przedstawił Leszek Moczulski, zauważając nieprzystawalność śladów
kultury materialnej w odniesieniu do przynależności etnicznej:
Podobne
lub identyczne przedmioty, które przechowała ziemia, nie świadczą przecież, że
cały obszar zasiedlany był przez tę samą grupę etniczną, na której ziemi dany
artefakt został znaleziony…[7]
Jednakże dla Bieszka badania
genetyczne są argumentem ostatecznym, którym posługuje się wielokrotnie w
specyficznej dla siebie retoryce:
Allochtonizm
został już definitywnie przekreślony i obalony po badaniach genetycznych w 2013
roku. Wszystkie wyżej wymienione ludy [Wandalowie, Gotowie, Burgundowie i
Suewowie – M.Ż] były w Lechii autochtonami od 10 700 lat! I jest to
bezdyskusyjne![8]
Jednocześnie
wszystkie plemiona powiązane z haplogrupą R1a1 są dla Bieszka słowiańskie, a co
za tym idzie, według autora już od wieków odczuwały one wspólnotę jeśli nie stricte narodową, o czym świadczyłoby
uformowanie się Imperium Lechitów już w XIX wieku p.n.e., to chociażby
etniczną. Na przestrzeni setek lat „braćmi w genotypie”, pochodzącymi od
prehistorycznych Cywilizacji Gobi oraz Imperium Ramy, które wchodzą w skład
alternatywnej narracji historii świata lansowanej przez Bieszka w jego
wcześniejszej publikacji Cywilizacje
kosmiczne na Ziemi, byli: Suewowie, Wenedowie, Burgundowie, Herulowie, Goci,
Sarmaci, Scytowie, Amazonki (sic) i
Hunowie[9].
Większość z tych plemion w różnych okresach istnienia Imperium Lechickiego
miało pełnić rolę wiodąca, co poświadczane było poprzez wybór królów lechickich
właśnie z tych społeczności[10].
Metodologia racjonalności
ograniczonej
Wizja
Bieszka jest jednoznaczna. W granicach Europy Środkowej i Wschodniej oraz w
Zachodniej i Środkowej Azji istniało silne państwo, którego pierwszym monarchą
miał być król Sarmata panujący na przełomie XIX i XVIII wieku p.n.e. Imperium
Lechitów posiadało silną i trwałą strukturę rządów. Na czele państwa stał
władca wybierany na wiecu słowiańskim przez funkcjonującą w jego ramach
federację plemion[11].
Stolica imperium była ruchoma, znajdująca się najczęściej tam, gdzie siedziba
plemienia monarchy[12].
O ile w późniejszym czasie, wraz ze wzrostem rozwoju osadnictwa, można niejako
wyobrazić sobie zwoływanie tego rodzaju wieców, o tyle w domniemanych
początkach Imperium Lechitów, którego moment powstania Bieszk wywodzi z kroniki
Prokosza (najprawdopodobniej sprokurowanej) było to niemal niemożliwe.
Moczulski słusznie zauważa, że
w
basenie Bałtyku ogromna dysproporcja pomiędzy przestrzenią a nielicznymi i mało
liczebnymi populacjami powodowała, że interakcje pomiędzy poszczególnymi ludami
były rzadkie i mało intensywne, a dochodziło do nich względnie późno.[13]
W perspektywie ówczesnych ruchów
migracyjnych Moczulski dokonał jeszcze jednej istotnej obserwacji. Zauważył
bowiem, że o wszelkie przemieszczenia grup ludzkich było w tamtych czasach
niezwykle trudno i odbywały się one określonymi ścieżkami, które pozwalały na
ominięcie wszelkich przeszkód: gór, szerokich rzek, bagien, rozległych puszczy[14].
Wyobraźmy więc sobie w tej sytuacji proces zwoływania wiecu. Poinformowanie
wszelkich sfederowanych plemion, a następnie pojawienie się na takowym choćby
najważniejszych przedstawicieli każdej z grup byłoby pracą żmudną i być może
rozłożoną na wiele lat, co tym samym dewaluowałoby rozpatrywanie jakichkolwiek
spraw bieżących dla organizmu państwowego. Tym samym jasno widać, że koncepcje
zaprezentowane przez Bieszka w Słowiańskich
królach Lechii wydają się nieprawdopodobne. Wojciech Jóźwiak określa tego rodzaju quasi-metodologię stosowaną
najczęściej w ramach pseudonauk (nazywanych przez Jóźwiaka „naukami lewej
ręki”) jako racjonalność ograniczoną, „w której założenia są ważniejsze od
faktów”[15].
Poświadcza to sposób wykorzystania przez Bieszka źródeł. Autentyczne dla autora
są jedynie dokumenty, potwierdzające teorię o autochtoniczności Słowian, zaś za
wątpliwej proweniencji uważa materiały zaprzeczające koncepcji przedstawionej w
Słowiańskich królach Lechii. Za
najlepszy przykład może posłużyć tutaj podejście Bieszka do kroniki Prokosza,
mnicha benedyktyńskiego z X wieku[16].
Autor lekceważy dowody poświadczające, że średniowieczne dzieło w
rzeczywistości zostało sfałszowane w XVIII wieku przez Przybysława
Dyamentowskiego. Bieszk daje wiarę Julianowi Ursynowi Niemcewiczowi i
Tadeuszowi Wolańskiemu, tylko dlatego, że obaj uznają prawdziwość kroniki,
zajadle krytykuje zaś Joachima Lelewela, który jako pierwszy wykazał
nieautentyczność dzieła Prokosza:
Tak
więc dla mnie to właśnie Joachim Lelewel, pracujący pod zaborami, którego
rodzina pochodziła z Austrii o nazwisku Loelhöffel (nazwisko spolszczone przez
jego ojca w XVIII wieku), był niewiarygodny…[17]
Warto pamiętać, w
opozycji do zdania prezentowanego przez Bieszka, że Dyamentowski specjalizował
się w fałszerstwach i poza kroniką Prokosza sprokurował wiele innych źródeł, w
tym m.in. genealogię polskich rodów szlacheckich, z której autor Słowiańskich królów Lechii również
korzystał[18]. Dodatkowo
wydanie opisywanej kroniki w XIX wieku nie powinno dziwić, to właśnie wtedy
ruch romantyczny pod zaborami próbował wykazać starożytność Słowian, stąd
wszelkiego rodzaju fałszywe świadectwa potwierdzające tę tezę przyjmowane były
z dużym zainteresowaniem i entuzjazmem[19].
Z drugiej strony Bieszk podważa np.
wiarygodność Germanii Tacyta tylko
dlatego, że opowiada ona o ludach germańskich, które według autora na przełomie
I i II wieku n.e. wcale nie były pochodzenia germańskiego, ale słowiańskiego i
tak jak wiele innych plemion wchodziły one w skład federacji Imperium
Lechickiego[20].
Powyższe dwa przykłady w pełni charakteryzują podejście Bieszka do źródeł
pisanych, podobną taktykę przyjmuje on zresztą wobec wszelkich interpretowanych
przez siebie śladów kultury materialnej.
Bieszk i paleoastronautyka
W tym momencie warto na chwilę
zatrzymać się nad nurtem idei, z którą identyfikuje się Bieszk, a którą w
pewnej mierze podziela chociażby wspominany już wcześniej Czesław Białczyński[21],
jeden z internetowych propagatorów odległej historii Słowian. Autor Słowiańskich królów Lechii swoją
wcześniejszą publikację poświęcił paleoastronautyce, pseudonauce skupiającej
się na śladach cywilizacji pozaziemskich na naszej planecie. Bieszk podąża
m.in. za tezami rosyjskich autorów, Andrieja Skliarova i Zecheriego Sitchina, a
także pośrednio, za koncepcjami prekursorów paleoastronautyki, Roberta Charroux
i Ericha von Dänikena. W pracy tej, jak i w całej idei bytowania pozaziemskich
cywilizacji na Ziemi można odczuć inspiracje teozofią i ezoteryką, a przede
wszystkim myślą Jamesa Churchwarda, który co prawda o kosmitach w swojej
książce Mu – zaginiony kontynent[22]
nie wspominał, ale post fatum wielu
interpretatorów dopatrywało się przekazu zawartego na ten temat w dziełach
Churchwarda.
Według
wyżej wymienionych, a co za tym idzie, również Bieszka, Ziemia była miejscem
długotrwałej ingerencji prowadzonej przez przybyszy z kosmosu. Rozwinęli oni kolonie
o wysokim zaawansowaniu technologicznym a jednocześnie stworzyli poprzez
manipulacje genetyczne współczesną formę gatunku ludzkiego, homo sapiens sapiens[23].
Bogowie starożytnych religii, w myśl owej koncepcji, to tak naprawdę rzeczeni przybysze
sprawujący rządy nad ludźmi[24].
W późnej fazie swojej obecności na Ziemi kosmici zarządzali wielkimi cywilizacjami
takimi jak Sumer, Egipt oraz kulturami doliny Indusu i Meksyku, a także
koloniami, najczęściej sumeryjskimi (m.in. kultura Minojska, Elam, Fenicja)[25].
Przybysze opuścili Ziemię około 500 r. p.n.e., nie pozostawiając ludziom
zaawansowanych technologii[26].
Nurt
paleoastronautyki charakteryzuje się, podobnie jak w przypadku zwolenników
teorii o istnieniu Imperium Lechitów, literalnym odczytywaniem źródeł. Bieszk w
Cywilizacjach kosmicznych na Ziemi wywodzi
obecność kolonii Plejadian, Bakaratinian, Niburian etc. przede wszystkim z zapisów
w sanskryckich wedach, ale także m.in. z Biblii (Księga Rodzaju, Księga Ezechiela) oraz przekazów mitycznych np.
egipskich (pojedynek pomiędzy Horusem a Setem miałby być w rzeczywistości
pojedynkiem kosmicznych klanów Enlitów i Enkitów[27]).
Wiktor
Stoczkowski, autor publikacji Ludzie,
bogowie i przybysze z kosmosu, dotyczącej fenomenu prac Ericha von Dänikena
oraz popleczników jego myśli (również skupionej wokół idei
paleoastronautycznej), zauważa za Jeanem-Brunem Renardem, że koncepcja
przetransformowania bogów w rzeczywiste istoty, których boskość płynie przede
wszystkim z technologii jaką się posługują, wskazuje na „materialistyczną wizję
świata”[28].
Rezygnacja
z transcendencji oraz metafory w kreowaniu sposobu myślenia o przeszłości, a
także o stworzeniu ludzi, narodu itp. dotyczy również interpretowania mitycznych
dziejów Polski w kronikach. Lekceważy się przy tym fakt, że heroizacja
pierwotnych losów danej nacji często należała do poetyki kronik. Tego typu
zmyślenia były więc do nich wprowadzane z retorycznym rozmysłem[29].
Mogłoby się wydawać, że owe materialistyczne traktowanie mroków historii jest
wyrazem pewnego rodzaju szarlatanerii lub chociażby ignorancji. Stoczkowski
krytykuje jednak podejście tego typu, przytaczając historię jezuity, ojca
Tacharda[30], który
znajdując się w przybytku obcych bożków w Azji, gasi świece wotywne oraz
przewraca figurki sakralne, tak by kultywowanie innych obrzędów poza
chrześcijańskimi nie mogło mieć miejsca.
Każdy
z nas doświadczył, do jakiego stopnia bezstronna odraza może mieszać się tu z
pogardą, dopełnioną często współczuciem wystarczająco szczerym i żarliwym, by
wzbudzić nieprzeparte pragnienia otworzenia oczu ludziom ślepym naprawdę i
wpojenia im naszych wierzeń w celu położenia kresu monstrualnej ohydzie, jaką
dostrzegamy w ich wierzeniach.[31]
Stoczkowski zauważa, że danikeizm,
ale pośrednio również każda idea przecząca aktualnym standardom nauki,
przyjętym dogmatom, spotyka się z oskarżeniami jej apologetów o głupotę,
szaleństwo, zaburzenia psychiczne, regresję racjonalizmu oraz ignorancję[32].
Autor dowodzi jednak, że koncepcje paranaukowe wcale nie odznaczają się
powyższymi ułomnościami a ci, którzy owe poglądy lansują często są niezwykle
oczytani i dobrze zaznajomieni z najnowszymi odkryciami współczesnej nauki.
Odmienny jest jednak sposób interpretacji faktów, najczęściej dopasowywany do z
góry ustalonej tezy[33],
czyli np. do uznania obecności cywilizacji kosmicznych na Ziemi, bądź wiary w
istnienie już w II tysiącleciu p.n.e. Imperium Lechitów. Obie teorie łączą
zresztą u Bieszka (i u kilku innych zwolenników alternatywnej historii dziejów)
wspomniane już powyżej Cywilizacja Gobi oraz Imperium Ramy[34].
Bieszk i neopoganizm
Zamiast
krytykować postawę uobecniającą się w Słowiańskich
królach Lechii warto spróbować zrozumieć kontekst kulturowy, który
doprowadził do wytworzenia się właśnie takiego poglądu na historię Polski oraz słowiańszczyzny.
Publikacja Bieszka jest jednym z finalnych (póki co) akcentów idei neopogańskiej
w Polsce. Podobnie jak w reszcie Europy, tak też i w naszym kraju ponowne
wzmożone zainteresowanie archaicznymi kultami przodków przypada na XIX wiek. W
przypadku Polski wydaje się to tym bardziej zasadne, iż pod zaborami szukano
różnego rodzaju środków wyrazu dla tożsamości narodowej.
Jednym
z pierwszych ideologów neosłowiańszczyzny był Zorian Dołęga-Chodakowski, który
w 1818 roku napisał O Sławiańszczyźnie
przed chrześcijaństwem. W tekście tym autor ubolewa nad niszczeniem dawnej
kultury pogańskiej przez misjonarzy katolickich[35].
Poza Dołęgą-Chodakowskim w XIX wieku działała również prosłowiańska grupa
literacka Ziewonia a także niezrzeszeni Ryszard Berwiński (autor popularnej
wśród współczesnych rodzimowierców Pieśni
Bojana) i Roman Zmorski. Nie brakowało również motywów słowiańskich w
twórczości najważniejszych poetów romantyzmu: Juliusza Słowackiego czy też
Adama Mickiewicza[36].
Z powodu popularności opisywanej tematyki, chętnie prokurowano wszelkiego
rodzaju kroniki i poematy, które miały rzekomo pochodzić sprzed setek lat[37].
Prawdziwy
rozkwit neopogąństwa przypadł jednak na okres dwudziestolecia międzywojennego,
co tłumaczyć można chęcią mitologicznego zakotwiczenia odzyskanej państwowości.
Z jednej strony w latach 1918-1939, podobnie jak pod zaborami, funkcjonował obraz
patriotyzmu sprzężonego z katolicyzmem, z drugiej jednak skupiano się na
odnalezieniu differentia specifica
polskości, a za taki wyróżniki mogła posłużyć słowiańska przeszłość. Ideolodzy
próbowali połączyć zastane elementy z pogańszczyzną, a zarazem szukali
odrodzenia kraju poprzez przekreślenie katolickiej tożsamości Polaka. Jedną z
ciekawszych postaci tamtego okresu był Stanisław Szukalski (Stach z Warty). Proponował
on m.in. utworzenie narodowego sanktuarium Duchtynia w Smoczej Jamie w
Krakowie, a także uznanie za symbole nowej Polski Toporła (ikonograficzne
skrzyżowanie topora i orła) oraz Światowida na koniu o twarzach Piłsudskiego,
Kazimierza Wielkiego, Kopernika i Mickiewicza[38].
Szukalski
uważał, że każdy lud musi mieć własną mitologię i religię. Tym samym przeczył
możliwości istnienia religii uniwersalistycznej. Takie podejście jest typowe
dla środowisk neopogańskich.[39]
Na dodatek Szukalski doszedł do
wniosku, że wszystkie języki świata pochodzą od archaicznej wersji języka polskiego,
którą określał mianem Macimowy[40].
Wątek istotności języka polskiego obecny jest również u Bieszka, wskazującego
na wspólnotę językową wszystkich plemion funkcjonujących w obrębie Imperium
Lechitów. Co jednak ciekawsze, podobny wniosek wysuwa również Piotr Makuch,
którego publikacja Od Ariów do Sarmatów
zachowuje standardy naukowej metodologii, chociaż nie jest pozbawiona kontrowersyjnych
tez. Makuch pisze:
Języki
bałtosłowiańskie, w tym język polski, są najbardziej zbliżone do języka
praindoeuropejskiego, którym 5000 lat temu posługiwali się przodkowie prawie
wszystkich narodów zamieszkujących współczesną Europę (…). Jeśliby nadrzędnym
kryterium w hierarchii języków uczynić ich bliskość z językiem
praindoeuropejskim, to w szkołach w całej Europie należałoby uczyć języka
polskiego lub litewskiego, czyli najczystszych i najbardziej wysublimowanych
jego wersji.[41]
Nie jest w tym przypadku istotna
prawdziwość tezy Makucha. O wiele ważniejszy wydaje się fakt, iż autor podaje
tę informacje we wstępie jako powód do dumy dla każdego Polaka, a więc przytacza
ją ze względów ideologicznych i patriotycznych. Koncepcje Szukalskiego, czy
współcześnie Bieszka oraz Makucha, są swego rodzaju alternatywnym widzeniem
siebie jako Polaka. Za wyróżniki tej tendencji można uznać fascynację odległą,
wspaniałą historią (chociażby w wymiarze mitycznym, jak chce Makuch, wywodzącą
się z irańskiego cyklu kejanidzkiego[42]),
dowartościowanie rodzimego języka oraz potrzebę restauracji pogańskich wierzeń.
Nieprzypadkowo
więc po roku 1989 dochodzi do powolnego, ale coraz silniej widocznego wzrostu
zainteresowania słowiańszczyzną. Okres PRL-u był czasem konspiracyjnego
działania organizacji rodzimowieczych uznawanych, nie bez pewnej dozy
słuszności, za nacjonalistyczne. Już w postkomunistycznej Polsce w 1995 roku
zarejestrowany został Rodzimy Kościół Polski oraz Polski Kościół Słowiański.
Rok później powstało Zrzeszenie Rodzimej Wiary (od 1999 roku pod nazwą Rodzima
Wiara). Często organizacje te, chociaż odwołują się do pogańskiej przeszłości,
nie zakładają rezygnacji swoich członków z uczestniczenia w życiu kościoła
katolickiego[43].
Krytycznie wobec katolicyzmu wypowiadała się za to rodzimowiercza partia, Unia
Społeczno-Narodowa[44].
Za to stricte narodowościowy
charakter ma już założone w 2006 roku Nacjonalistyczne Stowarzyszenie Zadruga. NS
Zadruga niemal dogmatyzuje dumę z przynależności do rasy aryjskiej, rodu
Lechitów, a także eksponuje istotę czystości rasy[45].
Podobne treści eksponuje również Zakon Zadrugi „Północny Wilk”[46].
Coraz
większa istota nacjonalistycznych organizacji, które wzorują się na ideach
rodzimowierczych jest pewnego rodzaju znakiem czasu związanym z ogólną
radykalizacją stanowisk w życiu publicznym. Oczywistym wręcz staje się w tym
kontekście sprzeczność patrioty katolika i patrioty poganina, co implicite można zauważyć również w Słowiańskich królach Lechii. Bieszk
przypisuje jednym z ostatnich władców Imperium Lechickiego przed Mieszkiem I
łączenie rytuałów pogańskich i chrześcijańskich w obrządku słowiańskim, czyli de facto autor postuluje powstanie swego
rodzaju protoautokefalicznego kościoła Lechitów. Bieszk niejako między słowami
postuluje potrzebę istnienia hybrydycznej formy religijnej, która łączyłaby
pogańskość z niezależnym od zewnętrznych hierarchów chrześcijaństwem. Autor,
opisując okres panowania Lecha X Dzielnego (domniemany okres panowania to lata
od 896 r. do 921 r.), wspomina o ówczesnym łączeniu obu obrządków:
W
tym okresie przejściowym, gdy tylko część ludu Lechii została ochrzczona, było
przyjęte, a nawet konieczne, że władca celebrował i uczestniczył w ceremoniach
obydwu religii: słowiańskiej i chrześcijańskiej. (…) Król Lech X Dzielny nie
hamował akcji misjonarskiej w obrządku słowiańskim wśród ludności Lechii,
kierowanej przez biskupa z Krakowa. Powstawały nowe ośrodki kultu
chrześcijańskiego – cerkwie w wielu miastach, w tym również w stołecznym
Gnieźnie.[47]
Bieszk konstruuje wiarę na miarę
potrzeb, która pozwala zachować pogańską tożsamość, przy jednoczesnym
wykreowaniu możliwości akcesu do chrześcijańskiej Europy.
Dzisiejsze
bardziej radykalne odłamy rodzimowierstwa negatywnie nacechowują wszelkie
przejawy niesamodzielności Polski, dlatego też z najwyższą czcią odnoszą się do
mroku dziejów, ponieważ właśnie w przeszłości mogą zaakcentować pełną niezależność
narodu. Duma z dynastii Piastów i Mieszka I jako założyciela państwa Polskiego,
zostaje w tym przypadku zastąpiona dumą z Imperium Lechickiego, a w bardziej
realnej wizji, z bliskich powiązań kulturowych i mitologicznych z ludami
Scytów, przed którymi drżeli m.in. perscy Achemenidzi[48].
Podsumowanie
Żeby znaleźć choćby połowiczną
odpowiedź, pozwalającą wyjaśnić popularność Słowiańskich
królów Lechii, a pośrednio również wzrastającą fascynację rodzimowierstwem,
należy zauważyć ogólną potrzebę poszukiwania w dzisiejszym świecie
alternatywnych dróg kreowania tożsamości tak jednostkowej, jak i zbiorowej.
Stoczkowski, próbując wyjaśnić fenomen danikeizmu w znacznym stopniu odrzuca
tezę o heterogenicznie rozumianym kryzysie wartości, który stymulowałby powstawanie
odbiegających od dogmatycznego postrzegania rzeczywistości światopoglądów[49].
Mimo wszystko odpowiednio ukierunkowane rozumienie kryzysu może być jednym z
wyjaśnień, pozwalającym pojąć dlaczego wątpliwej wartości historiografia wiąże
się z neopogaństwem i zdobywa uznanie w oczach odbiorców.
Thomas
Luckmann w Niewidzialnej religii
stawia dwojaką tezę. Z jednej strony zauważa kryzys religii instytucjonalnej, a
więc swego rodzaju objawionej wizji świata, podzielanej przez dużą liczbę osób
jednocześnie[50], z drugiej
zaś stwierdza, że dzisiejszy świat przepełniony jest przejawami sakralności,
ale pozbawionymi ram instytucjonalnych. Główną formą religijnego wyrazu
współcześnie, zdaniem Luckmanna, byłby światopogląd, który jednak zależy od
wielu czynników społeczno-historycznych. Tym samym w stosunkowo łatwy sposób,
zespół zbieżnych idei może powstawać wśród grup ludzi poddanych podobnym
naciskom symbolicznym[51].
Należy więc zauważyć, że dla określonego zbioru jednostek w naszym
społeczeństwie, dla których mniej lub bardziej skodyfikowane i oficjalnie
obowiązujące sposoby rozeznania się w świecie przestały być satysfakcjonujące,
nową drogą okazuje się wiara w pradawne Imperium Lechitów wsparta kultywowaniem
rytuałów pogańskich.
Być
może jest to sposób dowartościowania siebie jako Polaka, Europejczyka,
światowca, co uwzględnienia wiele przyczyn natury społeczno-politycznej
wewnątrz kraju, a także elementów geopolitycznych. Pozytywnie waloryzuje
poczucie bycia sobą i bycia w narodzie, co poświadcza w myśl tej koncepcji np.
bliskie powinowactwo Atylli ze Słowianami i udane walki Imperium Lechitów z
Persami, Aleksandrem Macedońskim oraz Cesarstwem Rzymskim.
Oczywiście
rozwijająca się fascynacja starożytnymi dziejami Polski oraz dawnymi obyczajami
i wierzeniami wymaga niezwykle wnikliwej analizy, aktualnie o tyle utrudnionej,
o ile zjawisko zdaje się być wciąż in
statu nascendi, a do tego niezmiennie w fazie zwyżkowej. Słowiańscy królowie Lechii, namysł nad
tą publikacją, może być jednak ciekawym przyczynkiem do dalszej dyskusji
poświęconej recepcji słowiańszczyzny oraz pradziejów naszego kraju.
Bibliografia
[dostęp:
9 kwietnia 2016].
[online]
http://www.empik.com/slowianscy-krolowie-lechii-polska-starozytna-bieszk-
janusz,p1110077016,ksiazka-p
[dostęp: 9 kwietnia 2016].
[online] http://www.skapiec.pl/site/cat/1104/comp/4021837#opinie
[dostęp: 9 kwietnia 2016]. [online]
http://www.gandalf.com.pl/b/slowianscy-krolowie-lechii-polska/
[dostęp:
9 kwietnia 2016].
[online] http://zakonzadrugi.blogspot.com/
[dostęp: 9 kwietnia 2016].
[online]
https://slowianowierstwo.wordpress.com/2015/09/12/slowianscy-krolowie-lechii-
polska-starozytna-ksiazka-janusza-bieszka/.
BIESZK J., Cywilizacje
kosmiczne na Ziemi, Warszawa, Bellona, 2014.
BIESZK J., Słowiańscy
królowie Lechii. Polska starożytna, Warszawa, Bellona, 2015.
Czy Polacy to najstarszy
lud Europy?, [online]
http://www.gazetawarszawska.com/historia/2340-czy-polacy-to-najstarszy-lud-europy
[dostęp: 9 kwietnia 2016];
DĄBROWSKI J., Dawne
dziejopisarstwo polskie (do roku 1480), Wrocław – Warszawa – Kraków,
Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wydawnictwo Polskiej Akademii Nauk, 1964.
GODŁOWSKI K., KOZŁOWSKI
J. K., Historia starożytna ziem polskich, Warszawa, Państwowe
Wydawnictwo Naukowe, 1976.
HENSEL W., Polska
Starożytna, Wrocław – Warszawa – Kraków – Gdańsk, Zakład
Narodowy im. Ossolińskich, 1980.
Janusz Bieszk „Słowiańscy
królowie Lechii”, [online]
http://siliniez.blogspot.com/2016/01/janusz-bieszk-sowianscy-krolowie-lechii.html
[dostęp: 9 kwietnia 2016].
JÓŹWIAK W., Nowy
szamanizm. O tym, co magiczne, słowiańskie i archaiczne we współczesnym
świecie, Białystok, Studio Astropsychologii, 2008.
KAIM B., Elam, Starożytne
Cywilizacje 16. Kim są Polacy, cz. 1,
[online] http://lechistanpl.blogspot.com/2015/02/kim-sa-polacy-cz-1.html
[dostęp: 9 kwietnia 2016];
LUCKMANN T., Niewidzialna
religia. Problem religii w nowoczesnym społeczeństwie, tłum.
L. Bluszcz, Kraków, Zakład Wydawniczy NOMOS, 2011.
MAKUCH P., Od Ariów do
Sarmatów. Nieznane 2500 lat historii Polaków, Kraków, Księgarnia
Akademicka, 2013.
MARTURANO A. C.,
Słowiańska Ruś, pogaństwo i kobiety, Szczecin, Wydawnictwo
Triglav, 2011.
MAŚLANKA J., Literatura a
dzieje bajeczne, Warszawa, Państwowe Wydawnictwo Naukowe,
1984.
MOCZULSKI L., Tajemnice
wczesnych Słowian, Warszawa, Bellona, 2015.
Słowiańscy królowie
Lechii. Polska starożytna. – książka Janusza Bieszka,
SMIRNOW A., Scytowie,
tłum. J. Dancygier, Warszawa, Państwowy Instytut Wydawniczy, 1974.
STOCZKOWSKI W., Ludzie,
bogowie i przybysze z kosmosu, tłum. R. Wiśniewski, Warszawa,
Państwowy Instytut Wydawniczy, 2005.
STRUTYŃSKI M.,
Neopogaństwo, Kraków, Wydawnictwo WAM, 2014.
STRZELCZYK J., Mity,
podania i wierzenia dawnych Słowian, Poznań, Dom Wydawniczy REBIS,
1998.
TAZBIR J., Spotkania z historią,
Warszawa, Wydawnictwo Iskry, 1979.
ZAMOJSKI A., New Age.
Filozofia, religia i paranauka, Kraków, Zakład Wydawniczy NOMOS, 2002.
There
Were Once Upon A Time The Slavs Who Ruled The World. The Alternative
Historiography In Janusz Bieszk’s ‘Słowiańscy królowie Lechii’
Summary
This paper
focuses on Janusz Bieszk’s book ‘Słowiańscy królowie Lechii’. ‘Słowiańscy
królowie Lechii’ describes a history of the ancient Lechites Empire. According
to Bieszk, the Lechites Empire were existing from the 2nd millennium BC to the
1st millennium AD.
Author
considers a success of the Bieszk’s book. He analyzes the main assumptions of
‘Słowiańscy królowie Lechii’ such as ethnogenesis of the Slavs and probability
of existing the Lechites Empire. Author describes Bieszk’s methodology, which
is similar to the methodology in the pseudoscience publications.
The article
also shows the neo-pagan motives in ‘Słowiańscy królowie Lechii’ and notices
the increasing number of Slavic organizations in Poland and describes its influence
on Bieszk’s book.
[1] J. Bieszk, Słowiańscy królowie Lechii. Polska starożytna, Warszawa 2015, s.
13.
[2] Aktualnie (stan na 9 kwietnia 2016
roku) Słowiańscy królowie Lechii
zajmują piąte miejsce wśród najlepiej sprzedających się książek historycznych
na stronie empik.com.
[3] http://www.empik.com/slowianscy-krolowie-lechii-polska-starozytna-bieszk-janusz,p1110077016,ksiazka-p [dostęp: 9 kwietnia 2016].
Pisownia i gramatyka cytatów pochodzących z Internetu zachowana w oryginale.
Zob.
http://www.skapiec.pl/site/cat/1104/comp/4021837#opinie [dostęp: 9 kwietnia 2016]; http://www.gandalf.com.pl/b/slowianscy-krolowie-lechii-polska/ [dostęp: 9 kwietnia 2016]; http://lubimyczytac.pl/ksiazka/264260/slowianscy-krolowie-lechii-polska-starozytna [dostęp: 9 kwietnia 2016].
Inne
opinie osób zaangażowanych we współczesne rodzimowierstwo dotyczące Słowiańskich królów Lechii:
Zob.
Czy Polacy to najstarszy lud Europy?,
http://www.gazetawarszawska.com/historia/2340-czy-polacy-to-najstarszy-lud-europy
[dostęp: 9 kwietnia 2016];
Kim są Polacy, cz. 1, http://lechistanpl.blogspot.com/2015/02/kim-sa-polacy-cz-1.html [dostęp: 9 kwietnia 2016];
Janusz Bieszk „Słowiańscy królowie
Lechii”, http://siliniez.blogspot.com/2016/01/janusz-bieszk-sowianscy-krolowie-lechii.html [dostęp: 9 kwietnia 2016].
[6] Zob. J. Bieszk, op. cit., s. 31.
[7] L. Moczulski, Tajemnice wczesnych Słowian, Warszawa 2015, s. 23.
[8] Zob. J. Bieszk, op. cit., s. 182.
[9] Zob. ibidem, s. 33.
[10] Bieszk poświęca cały drugi
rozdział Słowiańskich królów Lechii
na opis poszczególnych wiodących plemion wewnątrz federacji słowiańskiej pod
auspicjami Imperium Lechitów. Tym samym znajduje się tutaj miejsce dla Wielkiej
Scytii, Sarmacji, Indoscytów Wandalów-Słowian, Indoscytów Gotów-Słowian i
Indoscytów Hunów-Słowian. Zob. ibidem, s. 53-121.
[11] Zob. ibidem, s. 35.
[12] Zob. ibidem, s. 60
[13] L. Moczulski, op. cit., s. 23.
[14] Zob. ibidem, s. 28.
[15] W. Jóźwiak, Nowy szamanizm. O tym, co magiczne, słowiańskie i archaiczne we
współczesnym świecie, Białystok 2008, s. 150.
[16] Bieszk bezrefleksyjnie i
literalnie traktuje również kronikę Wincentego Kadłubka, Kronikę Wielkopolską, Roczniki
Jana Długosza, Kronikę Polską Marcina
Bielskiego i wiele innych źródeł. Zob. J. Bieszk, op. cit., s. 123-144.
[17] Ibidem, s. 125. Oskarżenia
przeciwko Lelewelowi Bieszk wysuwa również w innym fragmencie książki, uznając
jego polemikę z Tadeuszem Wolańskim za pełną arogancji i tupetu. Bieszk uznał
także, że Lelewel działał w interesie pruskiego zaborcy. Zob. J. Bieszk,
ibidem, s. 250.
[18] Zob. J. Strzelczyk, Mity, podania i wierzenia dawnych Słowian, Poznań
1998, s. 162-163.
[19] Zob. J. Tazbir, Spotkania z historią, Warszawa 1979, s.
232.
[20] Zob. J. Bieszk, op. cit., s. 39.
[21] Warto zapoznać się z blogiem
Czesława Białczyńskiego i publikowanymi przez niego treściami, które oscylują
wokół specyficznej koncepcji historyczno-politycznej i nowego nurtu patriotyzmu
rodzącego się, bądź też odradzającego się w Polsce. Zob.
https://bialczynski.wordpress.com/ [dostęp: 9 kwietnia 2016].
[22] Mu miał być istniejącym przed
tysiącami lat kontynentem z obecną na nim niezwykle zaawansowaną technologią, a
także miejscem narodzin rasy ludzkiej. James Churchward dowodził, że jego
wiedza pochodzi od hinduskiego przewodnika duchowego, który zdradził mu losy
świata spisane w języku ludzi Naacal, którzy zamieszkiwali dawny kontynent.
[23] Zob. J. Bieszk, Cywilizacje kosmiczne na Ziemi, Warszawa
2014, s. 15.
[24] Zob. ibidem, s. 17.
[25] Zob. ibidem, s. 71-72.
[26] Zob. ibidem, s. 23.
[27] Zob. ibidem, s. 41.
[28] Zob. W. Stoczkowski, Ludzie, bogowie i przybysze z kosmosu,
tłum. R. Wiśniewski, Warszawa 2005, s.
71-72.
[29] Zob. J. Dąbrowski, Dawne dziejopisarstwo polskie (do roku 1480),
Wrocław – Warszawa – Kraków 1964, s. 76-77.
[30] Zob. W. Stoczkowski, op. cit., s.
57-58.
[31] Ibidem, s. 58.
[32] Zob. ibidem, s. 59-64.
[33] Zob. ibidem, s. 372.
[34] Zob. J. Bieszk, op. cit., Słowiańscy królowie Lechii, s. 24-30.
[35] Zob. M. Strutyński, Neopogaństwo, Kraków 2014, s. 37.
[36] Szeroką pulę informacji na ten
temat przedstawia w swojej książce Julian Maślanka. Zob. J. Maślanka, Literatura a dzieje bajeczne, Warszawa
1984.
[37] Zob. J. Tazbir, Spotkania z historią, op. cit., s.
232-238.
[38] Zob. M. Strutyński, Neopogaństwo, op. cit., s. 44-45.
[39] Ibidem, s. 46.
[40] Zob. ibidem, s. 47.
[41] P. Makuch, Od Ariów do Sarmatów. Nieznane 2500 lat historii Polaków, Kraków
2013, s. 7.
[42] Zob. ibidem, s. 41-46.
[43] Zob. M. Strutyński, Neopogaństwo, op. cit., s. 55-56.
[44] Zob. ibidem, s. s. 57-58.
[45] Zob. ibidem, s. 60. Aktualną i
pełną treść polityczno-ideologiczną NS Zadruga znaleźć można na stronie
organizacji. Zob. http://ns-zadruga.blogspot.com/ [dostęp: 9 kwietnia 2016].
[46] Zob.
http://zakonzadrugi.blogspot.com/ [dostęp: 9 kwietnia 2016].
[47] J. Bieszk, Słowiańscy królowie Lechii, op. cit., s. 205-206.
[48] Zob. P. Makuch, Od Ariów do Sarmatów…, op. cit., s.
199-203; A. Smirnow, Scytowie, tłum.
J. Dancygier, Warszawa 1974, s. 102-106.
[49] Zob. W. Stoczkowski, Ludzie, bogowie…, op. cit., s. 66-68.
[50] Zob. T. Luckmann, Niewidzialna religia. Problem religii w
nowoczesnym społeczeństwie, tłum. L. Bluszcz, Kraków 2011, s. 109.
[51] Zob. ibidem, s. 122.
Dziękuję za ten referat - szczerze mówiąc, nie wiedziałem, że takie publikacje cieszą się wyższą popularnością niż brednie o płaskiej ziemi lub najbardziej kuriozalne teorie spiskowe.
OdpowiedzUsuńCzy mógłbym prosić autora referatu o przytoczenie kilku reprezentatywnych fragmentów książki? Bardziej niż na treści zależy mi na rozeznaniu się w jej stylu. Ciekaw jestem formy tekstu, być może ona decyduje o jego popularności.
Michał Pranke
Panie Michale,
OdpowiedzUsuńzanim przytoczę poniżej fragmenty książki, to chciałem w kilku słowach odpowiedzieć i jednocześnie opowiedzieć o stylu. "Słowiańscy królowie Lechii" stylistycznie pozostawiają wiele do życzenia, również formalnie (źle sformatowane przypisy lub dojmujący ich brak, przecinki przed przydomkami królewskimi). Być może jednak jako książka skierowana do laika, historyka amatora, nie zaś do poważnego środowiska zajmującego się historiografią, taki styl i forma były niezbędne. Autor stawia siebie jako odkrywcę, "szperacza" natrafiającego na prawdę. Tym samym odbiorca rzeczywiście odczuwa, że prawda jest na wyciągnięcie ręki.
Dodatkowo Bieszk stosuje retorykę powtórzeń. Swoje najważniejsze wnioski prezentuje wielokrotnie aż do znudzenia, a jak wiadomo nawet absurd powtarzany wielokrotnie zaczyna stawać się prawdziwszy. Na pewno jednak nie jest to książka historyczna napisana w uwodzicielskim stylu, który porywa i wciąga czytelnika w swój świat.
Przytaczam fragmenty:
"Imperium Lechitów było potężną organizacją państwowo-plemienno-rodową Słowian, której ziem nigdy nie zdołali podbić ani Persowie, ani Grecy, Rzymianie, Bizantyjczycy czy Frankowie, w tym państwo Karola Wielkiego. Były to ziemie słowiańskie od wielu tysięcy lat zamieszkane przez Ariów-Słowian, Indoscytów o głównej haplogrupie R1a1 Y-DNA. Potwierdziły to najnowsze badania genetyczne w laboratoriach naukowych w Polsce i za granicą w latach 2010-2013" s. 15.
"Należy tutaj nadmienić i przypomnieć, iż Lechia oraz omawiane poniżej Wielka Scytia i Sarmacja Europejska stanowią ten sam organizm państwowy, tylko inaczej nazywany i postrzegany przez różnych sąsiadów, ale zawsze rządzony przez odwieczną szlachtę rodową Lechów (Lechitów) i ich ojca króla lechickiego!" s. 61.
"Należy szczególnie podkreślić, iż według najnowszych badań (m.in. rosyjskiego archeologa - prof. Minajewsa) Hunowie nie należeli do rasy mongoidalnej o niskiej, krępej budowie ciała, lecz do rasy białej - aryjskiej i wielkiej prehistorycznej rodziny ludów indoscytyjskich (patrz filmy YouTube - bibliografia). Dlatego właśnie podczas badań archeologicznych stwierdzono brak mongoidalnych pozostałości w grobach z okresu huńskiego! Można również obejrzeć w Internecie, zachowany wizerunek twarzy młodego Atylli, największego króla Hunów. Widać na nim twarz ewidentnie aryjsko-słowiańską." s. 115.
Dziękuję za odpowiedź. Cóż, szkoda, że między tego typu publikacjami a przyzwoleniem na tworzenie się nacjonalizmów i organizacji neofaszystowskich zachodzi sprzężenie zwrotne. Szkoda też, że sieci handlowe (jak Empik) nie opatrują dystrybucji takich bredni stosownym komentarzem (fantastyka naukowa byłaby najbardziej eufemistyczna w brzmieniu). Jak widać, jeśli nie siła Lechitów była odwieczna, to na pewno siła pieniądza.
OdpowiedzUsuńTaktyka wydawnictwa BELLONA jest w tym przypadku rzeczywiście zastanawiająca, dwutorowa.
OdpowiedzUsuńZ jednej strony wydawane są publikacje wysokiej próby w podobnym temacie takie, jak "Tajemnice wczesnych Słowian" Leszka Moczulskiego, z drugiej zaś książki Janusza Bieszka, które sytuują się na innym biegunie paradygmatów myślowych. Być może nie należy owego bieguna dyskredytować, ale zapewne należałoby zaznaczyć, że książki Bieszka do takowego przynależą. Ale zapewne wtedy siła oddziaływania zmalałaby, bądź rozpętałaby się burza dotycząca negowania na nowo odkrytych korzeni.
Wpływ i obieranie tego rodzaju publikacji za kluczowe dla nowego, niekatolickiego nacjonalizmu to temat równie ciekawy, ale niesamowicie szeroki, wymagający uwzględnienia współczesnej sytuacji politycznej wewnętrznej, zagranicznej, a także wielu czynników socjologicznych. Namysł nad "Słowiańskimi królami Lechii" i atmosfery myślowej, z której książka wyszła, może być do takiej analizy przyczynkiem.