wtorek, 31 maja 2016

MATEUSZ ŻEBROWSKI

Uniwersytet Łódzki, Instytut Kultury Współczesnej



O tym jak Słowianie światem rządzili,
czyli alternatywna historiografia
w Słowiańskich królach Lechii Janusza Bieszka



Key words: Lechites Empire; neopaganism; ancient Poland; alternative history
Słowa kluczowe: Imperium Lechitów; neopoganizm, starożytna Polska; historia alternatywna


Wprowadzenie

Historia Polski nie rozpoczęła się w jakiś cudowny sposób od Mieszka I tylko dlatego, że czując się zagrożony, przyjął taktycznie, wraz z dworem, oficjalny chrzest w obrządku rzymskim około 966 roku…[1]

Zdanie to należy do jednych z wprowadzających, a zarazem decydujących dla optyki Janusza Bieszka, autora Słowiańskich królów Lechii. Ujawnia się w nim chęć wyłowienia z mroku dziejów historii naszych przodków, co równocześnie oznacza krytykę współczesnej historiografii, a także dawniejszych politycznych nacisków, które miały doprowadzić do obecnego stanu „niewiedzy”. Wśród głównych winowajców Bieszk widzi dawnych zaborców oraz kościół katolicki, co wielokrotnie implicytnie uobecnia się w jego wywodzie.
W Słowiańskich królach Lechii zapewne należałoby widzieć kuriozum kreujące wątpliwej jakości historię alternatywną oraz spiskową teorię dziejów, gdyby nie fakt pewnej szerszej tendencji, w ramach której powszechne jest m.in. literalne odczytywanie treści dawnych kronik. Bieszk, bodaj jako pierwszy, dokonuje zebrania imponującego zestawu dość niecodziennych faktów, żeby zaprezentować je szerokiemu gronu odbiorców. Słowiańscy królowie Lechii od dłuższego czasu znajdują się w pierwszej dziesiątce bestsellerów Empiku w kategorii historia[2], co jednocześnie oznacza, że są najlepiej sprzedającym się wydawnictwem związanym z najdawniejszymi dziejami Polski. Jest to o tyle emblematyczne, iż publikacje tego typu w danym momencie cieszą się zauważalną popularnością, co związane jest z 1050 rocznicą przyjęcia chrztu przez Mieszka I.

„Z głębi serca dziękuję”

Tematyka słowiańska, o czym szerzej będę pisał w dalszej części artykułu, przechodzi prawdziwy renesans, a Słowiańscy królowie Lechii są w ramach owego fenomenu elementem niezwykle istotnym, ponieważ stanowią odpowiedź na zapotrzebowanie kreowania fantazmatycznego wizerunku Słowian i Polski jako odwiecznej potęgi. Recepcja książki Bieszka w tym kluczu była szczególnie silna w pierwszych miesiącach po jej premierze. Przeważający bezkrytycyzm wobec publikacji obecny na forach, blogach oraz w amatorskich recenzjach był zaskakujący, dopiero z czasem intensywniej zaczęły się ujawniać głosy krytyczne, często zresztą druzgocące. Dla porządku warto przytoczyć kilka wypowiedzi dotyczących Słowiańskich królów Lechii:
wjakubiec w opiniach na temat książki na stronie empik.com pisze:

Zakładając zgodność ze źródłami i poprawność wszystkich wniosków to REWELACJA na skalę kontynentu, a może i globu!
Bogata w trudno dostępne informacje prowokuje do refleksji, oraz rewizji wykładanego w szkołach przedmiotu historii Polski i Europy. Podsumowanie tak wielkiego obszaru i zakresu czasu ze względu na rozproszone źródła i niełatwy dostęp z pewnością wymagało nie lada wysiłku i pracy za co autorowi z głębi serca dziękuję.[3]

W podobnie entuzjastycznym tonie wypowiada się Marcin Bohlen:

Szkoda, że dzieciaki w szkołach uczą się o starożytnych grekach i rzymianach, a nie znają historii własnego narodu. Ciekawa kompilacja informacji na temat starożytnych słowian.[4]
Sebastian Miłkowski, należący do kręgu wirtualnych ekspertów w dziedzinie rodzimowierstwa i prehistorii Słowian (największym autorytetem wśród tej grupy, na którego wielokrotnie powołuje się Bieszk, jest Czesław Białczyński), w zebranej przez autora bloga Słowianowierstwo rozmowie dotyczącej Słowiańskich królów Lechii, stwierdza:

Przeczytałem, w tym tygodniu. Co mogę powiedzieć… po prostu świetne! Genealogia władców Lechii od 18 wieku p.n.e., i wiele innych informacji, głownie na podstawie kronik naszych i obcych autorów.[5]

            Przytoczone powyżej wypowiedzi, to oczywiście zaledwie niewielki wycinek pozytywnego oddźwięku jaki wywołała książka Bieszka, a także jeszcze mniejsze świadectwo debaty toczącej się wokół Słowiańskich królów Lechii, w której, poza marginalnymi, umiarkowanymi w osądach przykładami, panują przede wszystkim dwa skrajne poglądy: zachwyt, bądź całkowite odrzucenie hipotez autora.

Słowianie – genetyczni autochtoni i władcy Imperium Lechii

            Warto odnotować zbiór podstawowych koncepcji obecnych w Słowiańskich królach Lechii, co pozwolić zarysowania horyzontu myślowego autora, jak i środowisk światopoglądowo zbliżonych do Bieszka. Dominanty wywodu zawartego w opisywanej książce zainspirują dalszą refleksję nad popularnością opisywanego fenomenu.
            Jednym z decydujących tematów Słowiańskich królów Lechii jest autochtonizm Słowian i ich rzekome występowanie na ziemiach Środkowej i Wschodniej Europy od ponad dziesięciu tysięcy lat. Dowodem na to miałyby być badania genetyczne, które wykazały, że ponad połowa Polaków posiada tak zwaną haplogrupę R1a1[6]. Niezwykle często ową haplogrupę posiadają również przedstawiciele innych państw słowiańskich: Ukrainy, Białorusi, czy też Rosji. Prawdziwość, bądź fałszywość twierdzeń na temat autochtoniczności Słowian w powiązaniu z badaniami genetycznymi pozostawiam specjalistom w dziedzinach oscylujących wokół owego problemu, niewątpliwie warto jednak odnotować, że odkrycia powiązane z haplogrupą R1a1 doprowadziły do konfliktu z etnogenetycznymi teoriami archeologicznymi oraz lingwistycznymi. Należy jednocześnie zauważyć, że niemal każda z gałęzi nauki proponuje nieco inne kryteria dotyczące wykształcania się poszczególnych etnosów i z trudem dochodzi do pogodzenia stanowisk nawet wewnątrz jednej dziedziny, a co dopiero w przestrzeni interdyscyplinarnej. Zupełnie innym zagadnieniem jest odpowiedź na pytanie na ile genetyka jako niezależny, obiektywny czynnik biologiczny mogła mieć wpływ na kształtowanie się etnosów. W sposób niezwykle trafny konflikt poszczególnych punktów widzenia pochodzących z różnych nauk przedstawił Leszek Moczulski, zauważając nieprzystawalność śladów kultury materialnej w odniesieniu do przynależności etnicznej:

Podobne lub identyczne przedmioty, które przechowała ziemia, nie świadczą przecież, że cały obszar zasiedlany był przez tę samą grupę etniczną, na której ziemi dany artefakt został znaleziony…[7]

            Jednakże dla Bieszka badania genetyczne są argumentem ostatecznym, którym posługuje się wielokrotnie w specyficznej dla siebie retoryce:

Allochtonizm został już definitywnie przekreślony i obalony po badaniach genetycznych w 2013 roku. Wszystkie wyżej wymienione ludy [Wandalowie, Gotowie, Burgundowie i Suewowie – M.Ż] były w Lechii autochtonami od 10 700 lat! I jest to bezdyskusyjne![8]

Jednocześnie wszystkie plemiona powiązane z haplogrupą R1a1 są dla Bieszka słowiańskie, a co za tym idzie, według autora już od wieków odczuwały one wspólnotę jeśli nie stricte narodową, o czym świadczyłoby uformowanie się Imperium Lechitów już w XIX wieku p.n.e., to chociażby etniczną. Na przestrzeni setek lat „braćmi w genotypie”, pochodzącymi od prehistorycznych Cywilizacji Gobi oraz Imperium Ramy, które wchodzą w skład alternatywnej narracji historii świata lansowanej przez Bieszka w jego wcześniejszej publikacji Cywilizacje kosmiczne na Ziemi, byli: Suewowie, Wenedowie, Burgundowie, Herulowie, Goci, Sarmaci, Scytowie, Amazonki (sic) i Hunowie[9]. Większość z tych plemion w różnych okresach istnienia Imperium Lechickiego miało pełnić rolę wiodąca, co poświadczane było poprzez wybór królów lechickich właśnie z tych społeczności[10].

Metodologia racjonalności ograniczonej

Wizja Bieszka jest jednoznaczna. W granicach Europy Środkowej i Wschodniej oraz w Zachodniej i Środkowej Azji istniało silne państwo, którego pierwszym monarchą miał być król Sarmata panujący na przełomie XIX i XVIII wieku p.n.e. Imperium Lechitów posiadało silną i trwałą strukturę rządów. Na czele państwa stał władca wybierany na wiecu słowiańskim przez funkcjonującą w jego ramach federację plemion[11]. Stolica imperium była ruchoma, znajdująca się najczęściej tam, gdzie siedziba plemienia monarchy[12]. O ile w późniejszym czasie, wraz ze wzrostem rozwoju osadnictwa, można niejako wyobrazić sobie zwoływanie tego rodzaju wieców, o tyle w domniemanych początkach Imperium Lechitów, którego moment powstania Bieszk wywodzi z kroniki Prokosza (najprawdopodobniej sprokurowanej) było to niemal niemożliwe. Moczulski słusznie zauważa, że

w basenie Bałtyku ogromna dysproporcja pomiędzy przestrzenią a nielicznymi i mało liczebnymi populacjami powodowała, że interakcje pomiędzy poszczególnymi ludami były rzadkie i mało intensywne, a dochodziło do nich względnie późno.[13]

            W perspektywie ówczesnych ruchów migracyjnych Moczulski dokonał jeszcze jednej istotnej obserwacji. Zauważył bowiem, że o wszelkie przemieszczenia grup ludzkich było w tamtych czasach niezwykle trudno i odbywały się one określonymi ścieżkami, które pozwalały na ominięcie wszelkich przeszkód: gór, szerokich rzek, bagien, rozległych puszczy[14]. Wyobraźmy więc sobie w tej sytuacji proces zwoływania wiecu. Poinformowanie wszelkich sfederowanych plemion, a następnie pojawienie się na takowym choćby najważniejszych przedstawicieli każdej z grup byłoby pracą żmudną i być może rozłożoną na wiele lat, co tym samym dewaluowałoby rozpatrywanie jakichkolwiek spraw bieżących dla organizmu państwowego. Tym samym jasno widać, że koncepcje zaprezentowane przez Bieszka w Słowiańskich królach Lechii wydają się nieprawdopodobne. Wojciech Jóźwiak określa tego rodzaju quasi-metodologię stosowaną najczęściej w ramach pseudonauk (nazywanych przez Jóźwiaka „naukami lewej ręki”) jako racjonalność ograniczoną, „w której założenia są ważniejsze od faktów”[15]. Poświadcza to sposób wykorzystania przez Bieszka źródeł. Autentyczne dla autora są jedynie dokumenty, potwierdzające teorię o autochtoniczności Słowian, zaś za wątpliwej proweniencji uważa materiały zaprzeczające koncepcji przedstawionej w Słowiańskich królach Lechii. Za najlepszy przykład może posłużyć tutaj podejście Bieszka do kroniki Prokosza, mnicha benedyktyńskiego z X wieku[16]. Autor lekceważy dowody poświadczające, że średniowieczne dzieło w rzeczywistości zostało sfałszowane w XVIII wieku przez Przybysława Dyamentowskiego. Bieszk daje wiarę Julianowi Ursynowi Niemcewiczowi i Tadeuszowi Wolańskiemu, tylko dlatego, że obaj uznają prawdziwość kroniki, zajadle krytykuje zaś Joachima Lelewela, który jako pierwszy wykazał nieautentyczność dzieła Prokosza:

Tak więc dla mnie to właśnie Joachim Lelewel, pracujący pod zaborami, którego rodzina pochodziła z Austrii o nazwisku Loelhöffel (nazwisko spolszczone przez jego ojca w XVIII wieku), był niewiarygodny…[17]

                Warto pamiętać, w opozycji do zdania prezentowanego przez Bieszka, że Dyamentowski specjalizował się w fałszerstwach i poza kroniką Prokosza sprokurował wiele innych źródeł, w tym m.in. genealogię polskich rodów szlacheckich, z której autor Słowiańskich królów Lechii również korzystał[18]. Dodatkowo wydanie opisywanej kroniki w XIX wieku nie powinno dziwić, to właśnie wtedy ruch romantyczny pod zaborami próbował wykazać starożytność Słowian, stąd wszelkiego rodzaju fałszywe świadectwa potwierdzające tę tezę przyjmowane były z dużym zainteresowaniem i entuzjazmem[19].
            Z drugiej strony Bieszk podważa np. wiarygodność Germanii Tacyta tylko dlatego, że opowiada ona o ludach germańskich, które według autora na przełomie I i II wieku n.e. wcale nie były pochodzenia germańskiego, ale słowiańskiego i tak jak wiele innych plemion wchodziły one w skład federacji Imperium Lechickiego[20]. Powyższe dwa przykłady w pełni charakteryzują podejście Bieszka do źródeł pisanych, podobną taktykę przyjmuje on zresztą wobec wszelkich interpretowanych przez siebie śladów kultury materialnej.

Bieszk i paleoastronautyka

            W tym momencie warto na chwilę zatrzymać się nad nurtem idei, z którą identyfikuje się Bieszk, a którą w pewnej mierze podziela chociażby wspominany już wcześniej Czesław Białczyński[21], jeden z internetowych propagatorów odległej historii Słowian. Autor Słowiańskich królów Lechii swoją wcześniejszą publikację poświęcił paleoastronautyce, pseudonauce skupiającej się na śladach cywilizacji pozaziemskich na naszej planecie. Bieszk podąża m.in. za tezami rosyjskich autorów, Andrieja Skliarova i Zecheriego Sitchina, a także pośrednio, za koncepcjami prekursorów paleoastronautyki, Roberta Charroux i Ericha von Dänikena. W pracy tej, jak i w całej idei bytowania pozaziemskich cywilizacji na Ziemi można odczuć inspiracje teozofią i ezoteryką, a przede wszystkim myślą Jamesa Churchwarda, który co prawda o kosmitach w swojej książce Mu – zaginiony kontynent[22] nie wspominał, ale post fatum wielu interpretatorów dopatrywało się przekazu zawartego na ten temat w dziełach Churchwarda.
Według wyżej wymienionych, a co za tym idzie, również Bieszka, Ziemia była miejscem długotrwałej ingerencji prowadzonej przez przybyszy z kosmosu. Rozwinęli oni kolonie o wysokim zaawansowaniu technologicznym a jednocześnie stworzyli poprzez manipulacje genetyczne współczesną formę gatunku ludzkiego, homo sapiens sapiens[23]. Bogowie starożytnych religii, w myśl owej koncepcji, to tak naprawdę rzeczeni przybysze sprawujący rządy nad ludźmi[24]. W późnej fazie swojej obecności na Ziemi kosmici zarządzali wielkimi cywilizacjami takimi jak Sumer, Egipt oraz kulturami doliny Indusu i Meksyku, a także koloniami, najczęściej sumeryjskimi (m.in. kultura Minojska, Elam, Fenicja)[25]. Przybysze opuścili Ziemię około 500 r. p.n.e., nie pozostawiając ludziom zaawansowanych technologii[26].
Nurt paleoastronautyki charakteryzuje się, podobnie jak w przypadku zwolenników teorii o istnieniu Imperium Lechitów, literalnym odczytywaniem źródeł. Bieszk w Cywilizacjach kosmicznych na Ziemi wywodzi obecność kolonii Plejadian, Bakaratinian, Niburian etc. przede wszystkim z zapisów w sanskryckich wedach, ale także m.in. z Biblii (Księga Rodzaju, Księga Ezechiela) oraz przekazów mitycznych np. egipskich (pojedynek pomiędzy Horusem a Setem miałby być w rzeczywistości pojedynkiem kosmicznych klanów Enlitów i Enkitów[27]).
Wiktor Stoczkowski, autor publikacji Ludzie, bogowie i przybysze z kosmosu, dotyczącej fenomenu prac Ericha von Dänikena oraz popleczników jego myśli (również skupionej wokół idei paleoastronautycznej), zauważa za Jeanem-Brunem Renardem, że koncepcja przetransformowania bogów w rzeczywiste istoty, których boskość płynie przede wszystkim z technologii jaką się posługują, wskazuje na „materialistyczną wizję świata”[28].
Rezygnacja z transcendencji oraz metafory w kreowaniu sposobu myślenia o przeszłości, a także o stworzeniu ludzi, narodu itp. dotyczy również interpretowania mitycznych dziejów Polski w kronikach. Lekceważy się przy tym fakt, że heroizacja pierwotnych losów danej nacji często należała do poetyki kronik. Tego typu zmyślenia były więc do nich wprowadzane z retorycznym rozmysłem[29]. Mogłoby się wydawać, że owe materialistyczne traktowanie mroków historii jest wyrazem pewnego rodzaju szarlatanerii lub chociażby ignorancji. Stoczkowski krytykuje jednak podejście tego typu, przytaczając historię jezuity, ojca Tacharda[30], który znajdując się w przybytku obcych bożków w Azji, gasi świece wotywne oraz przewraca figurki sakralne, tak by kultywowanie innych obrzędów poza chrześcijańskimi nie mogło mieć miejsca.

Każdy z nas doświadczył, do jakiego stopnia bezstronna odraza może mieszać się tu z pogardą, dopełnioną często współczuciem wystarczająco szczerym i żarliwym, by wzbudzić nieprzeparte pragnienia otworzenia oczu ludziom ślepym naprawdę i wpojenia im naszych wierzeń w celu położenia kresu monstrualnej ohydzie, jaką dostrzegamy w ich wierzeniach.[31]

            Stoczkowski zauważa, że danikeizm, ale pośrednio również każda idea przecząca aktualnym standardom nauki, przyjętym dogmatom, spotyka się z oskarżeniami jej apologetów o głupotę, szaleństwo, zaburzenia psychiczne, regresję racjonalizmu oraz ignorancję[32]. Autor dowodzi jednak, że koncepcje paranaukowe wcale nie odznaczają się powyższymi ułomnościami a ci, którzy owe poglądy lansują często są niezwykle oczytani i dobrze zaznajomieni z najnowszymi odkryciami współczesnej nauki. Odmienny jest jednak sposób interpretacji faktów, najczęściej dopasowywany do z góry ustalonej tezy[33], czyli np. do uznania obecności cywilizacji kosmicznych na Ziemi, bądź wiary w istnienie już w II tysiącleciu p.n.e. Imperium Lechitów. Obie teorie łączą zresztą u Bieszka (i u kilku innych zwolenników alternatywnej historii dziejów) wspomniane już powyżej Cywilizacja Gobi oraz Imperium Ramy[34].

Bieszk i neopoganizm

Zamiast krytykować postawę uobecniającą się w Słowiańskich królach Lechii warto spróbować zrozumieć kontekst kulturowy, który doprowadził do wytworzenia się właśnie takiego poglądu na historię Polski oraz słowiańszczyzny. Publikacja Bieszka jest jednym z finalnych (póki co) akcentów idei neopogańskiej w Polsce. Podobnie jak w reszcie Europy, tak też i w naszym kraju ponowne wzmożone zainteresowanie archaicznymi kultami przodków przypada na XIX wiek. W przypadku Polski wydaje się to tym bardziej zasadne, iż pod zaborami szukano różnego rodzaju środków wyrazu dla tożsamości narodowej.
Jednym z pierwszych ideologów neosłowiańszczyzny był Zorian Dołęga-Chodakowski, który w 1818 roku napisał O Sławiańszczyźnie przed chrześcijaństwem. W tekście tym autor ubolewa nad niszczeniem dawnej kultury pogańskiej przez misjonarzy katolickich[35]. Poza Dołęgą-Chodakowskim w XIX wieku działała również prosłowiańska grupa literacka Ziewonia a także niezrzeszeni Ryszard Berwiński (autor popularnej wśród współczesnych rodzimowierców Pieśni Bojana) i Roman Zmorski. Nie brakowało również motywów słowiańskich w twórczości najważniejszych poetów romantyzmu: Juliusza Słowackiego czy też Adama Mickiewicza[36]. Z powodu popularności opisywanej tematyki, chętnie prokurowano wszelkiego rodzaju kroniki i poematy, które miały rzekomo pochodzić sprzed setek lat[37].
Prawdziwy rozkwit neopogąństwa przypadł jednak na okres dwudziestolecia międzywojennego, co tłumaczyć można chęcią mitologicznego zakotwiczenia odzyskanej państwowości. Z jednej strony w latach 1918-1939, podobnie jak pod zaborami, funkcjonował obraz patriotyzmu sprzężonego z katolicyzmem, z drugiej jednak skupiano się na odnalezieniu differentia specifica polskości, a za taki wyróżniki mogła posłużyć słowiańska przeszłość. Ideolodzy próbowali połączyć zastane elementy z pogańszczyzną, a zarazem szukali odrodzenia kraju poprzez przekreślenie katolickiej tożsamości Polaka. Jedną z ciekawszych postaci tamtego okresu był Stanisław Szukalski (Stach z Warty). Proponował on m.in. utworzenie narodowego sanktuarium Duchtynia w Smoczej Jamie w Krakowie, a także uznanie za symbole nowej Polski Toporła (ikonograficzne skrzyżowanie topora i orła) oraz Światowida na koniu o twarzach Piłsudskiego, Kazimierza Wielkiego, Kopernika i Mickiewicza[38].

Szukalski uważał, że każdy lud musi mieć własną mitologię i religię. Tym samym przeczył możliwości istnienia religii uniwersalistycznej. Takie podejście jest typowe dla środowisk neopogańskich.[39]

            Na dodatek Szukalski doszedł do wniosku, że wszystkie języki świata pochodzą od archaicznej wersji języka polskiego, którą określał mianem Macimowy[40]. Wątek istotności języka polskiego obecny jest również u Bieszka, wskazującego na wspólnotę językową wszystkich plemion funkcjonujących w obrębie Imperium Lechitów. Co jednak ciekawsze, podobny wniosek wysuwa również Piotr Makuch, którego publikacja Od Ariów do Sarmatów zachowuje standardy naukowej metodologii, chociaż nie jest pozbawiona kontrowersyjnych tez. Makuch pisze:

Języki bałtosłowiańskie, w tym język polski, są najbardziej zbliżone do języka praindoeuropejskiego, którym 5000 lat temu posługiwali się przodkowie prawie wszystkich narodów zamieszkujących współczesną Europę (…). Jeśliby nadrzędnym kryterium w hierarchii języków uczynić ich bliskość z językiem praindoeuropejskim, to w szkołach w całej Europie należałoby uczyć języka polskiego lub litewskiego, czyli najczystszych i najbardziej wysublimowanych jego wersji.[41]

            Nie jest w tym przypadku istotna prawdziwość tezy Makucha. O wiele ważniejszy wydaje się fakt, iż autor podaje tę informacje we wstępie jako powód do dumy dla każdego Polaka, a więc przytacza ją ze względów ideologicznych i patriotycznych. Koncepcje Szukalskiego, czy współcześnie Bieszka oraz Makucha, są swego rodzaju alternatywnym widzeniem siebie jako Polaka. Za wyróżniki tej tendencji można uznać fascynację odległą, wspaniałą historią (chociażby w wymiarze mitycznym, jak chce Makuch, wywodzącą się z irańskiego cyklu kejanidzkiego[42]), dowartościowanie rodzimego języka oraz potrzebę restauracji pogańskich wierzeń.
Nieprzypadkowo więc po roku 1989 dochodzi do powolnego, ale coraz silniej widocznego wzrostu zainteresowania słowiańszczyzną. Okres PRL-u był czasem konspiracyjnego działania organizacji rodzimowieczych uznawanych, nie bez pewnej dozy słuszności, za nacjonalistyczne. Już w postkomunistycznej Polsce w 1995 roku zarejestrowany został Rodzimy Kościół Polski oraz Polski Kościół Słowiański. Rok później powstało Zrzeszenie Rodzimej Wiary (od 1999 roku pod nazwą Rodzima Wiara). Często organizacje te, chociaż odwołują się do pogańskiej przeszłości, nie zakładają rezygnacji swoich członków z uczestniczenia w życiu kościoła katolickiego[43]. Krytycznie wobec katolicyzmu wypowiadała się za to rodzimowiercza partia, Unia Społeczno-Narodowa[44]. Za to stricte narodowościowy charakter ma już założone w 2006 roku Nacjonalistyczne Stowarzyszenie Zadruga. NS Zadruga niemal dogmatyzuje dumę z przynależności do rasy aryjskiej, rodu Lechitów, a także eksponuje istotę czystości rasy[45]. Podobne treści eksponuje również Zakon Zadrugi „Północny Wilk”[46].
Coraz większa istota nacjonalistycznych organizacji, które wzorują się na ideach rodzimowierczych jest pewnego rodzaju znakiem czasu związanym z ogólną radykalizacją stanowisk w życiu publicznym. Oczywistym wręcz staje się w tym kontekście sprzeczność patrioty katolika i patrioty poganina, co implicite można zauważyć również w Słowiańskich królach Lechii. Bieszk przypisuje jednym z ostatnich władców Imperium Lechickiego przed Mieszkiem I łączenie rytuałów pogańskich i chrześcijańskich w obrządku słowiańskim, czyli de facto autor postuluje powstanie swego rodzaju protoautokefalicznego kościoła Lechitów. Bieszk niejako między słowami postuluje potrzebę istnienia hybrydycznej formy religijnej, która łączyłaby pogańskość z niezależnym od zewnętrznych hierarchów chrześcijaństwem. Autor, opisując okres panowania Lecha X Dzielnego (domniemany okres panowania to lata od 896 r. do 921 r.), wspomina o ówczesnym łączeniu obu obrządków:

W tym okresie przejściowym, gdy tylko część ludu Lechii została ochrzczona, było przyjęte, a nawet konieczne, że władca celebrował i uczestniczył w ceremoniach obydwu religii: słowiańskiej i chrześcijańskiej. (…) Król Lech X Dzielny nie hamował akcji misjonarskiej w obrządku słowiańskim wśród ludności Lechii, kierowanej przez biskupa z Krakowa. Powstawały nowe ośrodki kultu chrześcijańskiego – cerkwie w wielu miastach, w tym również w stołecznym Gnieźnie.[47]

            Bieszk konstruuje wiarę na miarę potrzeb, która pozwala zachować pogańską tożsamość, przy jednoczesnym wykreowaniu możliwości akcesu do chrześcijańskiej Europy.
Dzisiejsze bardziej radykalne odłamy rodzimowierstwa negatywnie nacechowują wszelkie przejawy niesamodzielności Polski, dlatego też z najwyższą czcią odnoszą się do mroku dziejów, ponieważ właśnie w przeszłości mogą zaakcentować pełną niezależność narodu. Duma z dynastii Piastów i Mieszka I jako założyciela państwa Polskiego, zostaje w tym przypadku zastąpiona dumą z Imperium Lechickiego, a w bardziej realnej wizji, z bliskich powiązań kulturowych i mitologicznych z ludami Scytów, przed którymi drżeli m.in. perscy Achemenidzi[48].

Podsumowanie

            Żeby znaleźć choćby połowiczną odpowiedź, pozwalającą wyjaśnić popularność Słowiańskich królów Lechii, a pośrednio również wzrastającą fascynację rodzimowierstwem, należy zauważyć ogólną potrzebę poszukiwania w dzisiejszym świecie alternatywnych dróg kreowania tożsamości tak jednostkowej, jak i zbiorowej. Stoczkowski, próbując wyjaśnić fenomen danikeizmu w znacznym stopniu odrzuca tezę o heterogenicznie rozumianym kryzysie wartości, który stymulowałby powstawanie odbiegających od dogmatycznego postrzegania rzeczywistości światopoglądów[49]. Mimo wszystko odpowiednio ukierunkowane rozumienie kryzysu może być jednym z wyjaśnień, pozwalającym pojąć dlaczego wątpliwej wartości historiografia wiąże się z neopogaństwem i zdobywa uznanie w oczach odbiorców.
Thomas Luckmann w Niewidzialnej religii stawia dwojaką tezę. Z jednej strony zauważa kryzys religii instytucjonalnej, a więc swego rodzaju objawionej wizji świata, podzielanej przez dużą liczbę osób jednocześnie[50], z drugiej zaś stwierdza, że dzisiejszy świat przepełniony jest przejawami sakralności, ale pozbawionymi ram instytucjonalnych. Główną formą religijnego wyrazu współcześnie, zdaniem Luckmanna, byłby światopogląd, który jednak zależy od wielu czynników społeczno-historycznych. Tym samym w stosunkowo łatwy sposób, zespół zbieżnych idei może powstawać wśród grup ludzi poddanych podobnym naciskom symbolicznym[51]. Należy więc zauważyć, że dla określonego zbioru jednostek w naszym społeczeństwie, dla których mniej lub bardziej skodyfikowane i oficjalnie obowiązujące sposoby rozeznania się w świecie przestały być satysfakcjonujące, nową drogą okazuje się wiara w pradawne Imperium Lechitów wsparta kultywowaniem rytuałów pogańskich.
Być może jest to sposób dowartościowania siebie jako Polaka, Europejczyka, światowca, co uwzględnienia wiele przyczyn natury społeczno-politycznej wewnątrz kraju, a także elementów geopolitycznych. Pozytywnie waloryzuje poczucie bycia sobą i bycia w narodzie, co poświadcza w myśl tej koncepcji np. bliskie powinowactwo Atylli ze Słowianami i udane walki Imperium Lechitów z Persami, Aleksandrem Macedońskim oraz Cesarstwem Rzymskim.
Oczywiście rozwijająca się fascynacja starożytnymi dziejami Polski oraz dawnymi obyczajami i wierzeniami wymaga niezwykle wnikliwej analizy, aktualnie o tyle utrudnionej, o ile zjawisko zdaje się być wciąż in statu nascendi, a do tego niezmiennie w fazie zwyżkowej. Słowiańscy królowie Lechii, namysł nad tą publikacją, może być jednak ciekawym przyczynkiem do dalszej dyskusji poświęconej recepcji słowiańszczyzny oraz pradziejów naszego kraju.


Bibliografia

[dostęp: 9 kwietnia 2016].
[online] http://ns-zadruga.blogspot.com/ [dostęp: 9 kwietnia 2016].
[online] http://www.empik.com/slowianscy-krolowie-lechii-polska-starozytna-bieszk-
janusz,p1110077016,ksiazka-p [dostęp: 9 kwietnia 2016].
[online] http://www.skapiec.pl/site/cat/1104/comp/4021837#opinie [dostęp: 9 kwietnia 2016]. [online] http://www.gandalf.com.pl/b/slowianscy-krolowie-lechii-polska/
[dostęp: 9 kwietnia 2016].
[online] http://zakonzadrugi.blogspot.com/ [dostęp: 9 kwietnia 2016].
[online] https://slowianowierstwo.wordpress.com/2015/09/12/slowianscy-krolowie-lechii-
polska-starozytna-ksiazka-janusza-bieszka/.
BIAŁCZYŃSKI Cz., [online] https://bialczynski.wordpress.com/ [dostęp: 9 kwietnia 2016].
BIESZK J., Cywilizacje kosmiczne na Ziemi, Warszawa, Bellona, 2014.
BIESZK J., Słowiańscy królowie Lechii. Polska starożytna, Warszawa, Bellona, 2015.
Czy Polacy to najstarszy lud Europy?, [online]
http://www.gazetawarszawska.com/historia/2340-czy-polacy-to-najstarszy-lud-europy [dostęp: 9 kwietnia 2016];
DĄBROWSKI J., Dawne dziejopisarstwo polskie (do roku 1480), Wrocław – Warszawa – Kraków, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wydawnictwo Polskiej Akademii Nauk, 1964.
GODŁOWSKI K., KOZŁOWSKI J. K., Historia starożytna ziem polskich, Warszawa, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, 1976.
HENSEL W., Polska Starożytna, Wrocław – Warszawa – Kraków – Gdańsk, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, 1980.
Janusz Bieszk „Słowiańscy królowie Lechii”, [online]
JÓŹWIAK W., Nowy szamanizm. O tym, co magiczne, słowiańskie i archaiczne we współczesnym świecie, Białystok, Studio Astropsychologii, 2008.
KAIM B., Elam, Starożytne Cywilizacje 16. Kim są Polacy, cz. 1, [online] http://lechistanpl.blogspot.com/2015/02/kim-sa-polacy-cz-1.html [dostęp: 9 kwietnia 2016];
LUCKMANN T., Niewidzialna religia. Problem religii w nowoczesnym społeczeństwie, tłum. L. Bluszcz, Kraków, Zakład Wydawniczy NOMOS, 2011.
MAKUCH P., Od Ariów do Sarmatów. Nieznane 2500 lat historii Polaków, Kraków, Księgarnia Akademicka, 2013.
MARTURANO A. C., Słowiańska Ruś, pogaństwo i kobiety, Szczecin, Wydawnictwo Triglav, 2011.
MAŚLANKA J., Literatura a dzieje bajeczne, Warszawa, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, 1984.
MOCZULSKI L., Tajemnice wczesnych Słowian, Warszawa, Bellona, 2015.
Słowiańscy królowie Lechii. Polska starożytna. – książka Janusza Bieszka,
SMIRNOW A., Scytowie, tłum. J. Dancygier, Warszawa, Państwowy Instytut Wydawniczy, 1974.
STOCZKOWSKI W., Ludzie, bogowie i przybysze z kosmosu, tłum. R. Wiśniewski, Warszawa, Państwowy Instytut Wydawniczy, 2005.
STRUTYŃSKI M., Neopogaństwo, Kraków, Wydawnictwo WAM, 2014.
STRZELCZYK J., Mity, podania i wierzenia dawnych Słowian, Poznań, Dom Wydawniczy REBIS, 1998.
TAZBIR J., Spotkania z historią, Warszawa, Wydawnictwo Iskry, 1979.
ZAMOJSKI A., New Age. Filozofia, religia i paranauka, Kraków, Zakład Wydawniczy NOMOS, 2002.


There Were Once Upon A Time The Slavs Who Ruled The World. The Alternative Historiography In Janusz Bieszk’s ‘Słowiańscy królowie Lechii’

Summary
This paper focuses on Janusz Bieszk’s book ‘Słowiańscy królowie Lechii’. ‘Słowiańscy królowie Lechii’ describes a history of the ancient Lechites Empire. According to Bieszk, the Lechites Empire were existing from the 2nd millennium BC to the 1st millennium AD.
Author considers a success of the Bieszk’s book. He analyzes the main assumptions of ‘Słowiańscy królowie Lechii’ such as ethnogenesis of the Slavs and probability of existing the Lechites Empire. Author describes Bieszk’s methodology, which is similar to the methodology in the pseudoscience publications.
The article also shows the neo-pagan motives in ‘Słowiańscy królowie Lechii’ and notices the increasing number of Slavic organizations in Poland and describes its influence on Bieszk’s book.





[1] J. Bieszk, Słowiańscy królowie Lechii. Polska starożytna, Warszawa 2015, s. 13.
[2] Aktualnie (stan na 9 kwietnia 2016 roku) Słowiańscy królowie Lechii zajmują piąte miejsce wśród najlepiej sprzedających się książek historycznych na stronie empik.com.
[3] http://www.empik.com/slowianscy-krolowie-lechii-polska-starozytna-bieszk-janusz,p1110077016,ksiazka-p [dostęp: 9 kwietnia 2016]. Pisownia i gramatyka cytatów pochodzących z Internetu zachowana w oryginale.
[4] Ibidem. Podobne opinie można znaleźć również na innych stronach internetowych:
[5]Słowiańscy królowie Lechii. Polska starożytna. – książka Janusza Bieszka,
Inne opinie osób zaangażowanych we współczesne rodzimowierstwo dotyczące Słowiańskich królów Lechii:
Zob. Czy Polacy to najstarszy lud Europy?, http://www.gazetawarszawska.com/historia/2340-czy-polacy-to-najstarszy-lud-europy [dostęp: 9 kwietnia 2016];
Kim są Polacy, cz. 1, http://lechistanpl.blogspot.com/2015/02/kim-sa-polacy-cz-1.html [dostęp: 9 kwietnia 2016];
Janusz Bieszk „Słowiańscy królowie Lechii”, http://siliniez.blogspot.com/2016/01/janusz-bieszk-sowianscy-krolowie-lechii.html [dostęp: 9 kwietnia 2016].
[6] Zob. J. Bieszk, op. cit., s. 31.
[7] L. Moczulski, Tajemnice wczesnych Słowian, Warszawa 2015, s. 23.
[8] Zob. J. Bieszk, op. cit., s. 182.
[9] Zob. ibidem, s. 33.
[10] Bieszk poświęca cały drugi rozdział Słowiańskich królów Lechii na opis poszczególnych wiodących plemion wewnątrz federacji słowiańskiej pod auspicjami Imperium Lechitów. Tym samym znajduje się tutaj miejsce dla Wielkiej Scytii, Sarmacji, Indoscytów Wandalów-Słowian, Indoscytów Gotów-Słowian i Indoscytów Hunów-Słowian. Zob. ibidem, s. 53-121.
[11] Zob. ibidem, s. 35.
[12] Zob. ibidem, s. 60
[13] L. Moczulski, op. cit., s. 23.
[14] Zob. ibidem, s. 28.
[15] W. Jóźwiak, Nowy szamanizm. O tym, co magiczne, słowiańskie i archaiczne we współczesnym świecie, Białystok 2008, s. 150.
[16] Bieszk bezrefleksyjnie i literalnie traktuje również kronikę Wincentego Kadłubka, Kronikę Wielkopolską, Roczniki Jana Długosza, Kronikę Polską Marcina Bielskiego i wiele innych źródeł. Zob. J. Bieszk, op. cit., s. 123-144.
[17] Ibidem, s. 125. Oskarżenia przeciwko Lelewelowi Bieszk wysuwa również w innym fragmencie książki, uznając jego polemikę z Tadeuszem Wolańskim za pełną arogancji i tupetu. Bieszk uznał także, że Lelewel działał w interesie pruskiego zaborcy. Zob. J. Bieszk, ibidem, s. 250.
[18] Zob. J. Strzelczyk, Mity, podania i wierzenia dawnych Słowian, Poznań 1998, s. 162-163.
[19] Zob. J. Tazbir, Spotkania z historią, Warszawa 1979, s. 232.
[20] Zob. J. Bieszk, op. cit., s. 39.
[21] Warto zapoznać się z blogiem Czesława Białczyńskiego i publikowanymi przez niego treściami, które oscylują wokół specyficznej koncepcji historyczno-politycznej i nowego nurtu patriotyzmu rodzącego się, bądź też odradzającego się w Polsce. Zob. https://bialczynski.wordpress.com/ [dostęp: 9 kwietnia 2016].
[22] Mu miał być istniejącym przed tysiącami lat kontynentem z obecną na nim niezwykle zaawansowaną technologią, a także miejscem narodzin rasy ludzkiej. James Churchward dowodził, że jego wiedza pochodzi od hinduskiego przewodnika duchowego, który zdradził mu losy świata spisane w języku ludzi Naacal, którzy zamieszkiwali dawny kontynent.
[23] Zob. J. Bieszk, Cywilizacje kosmiczne na Ziemi, Warszawa 2014, s. 15.
[24] Zob. ibidem, s. 17.
[25] Zob. ibidem, s. 71-72.
[26] Zob. ibidem, s. 23.
[27] Zob. ibidem, s. 41.
[28] Zob. W. Stoczkowski, Ludzie, bogowie i przybysze z kosmosu, tłum. R. Wiśniewski,  Warszawa 2005, s. 71-72.
[29] Zob. J. Dąbrowski, Dawne dziejopisarstwo polskie (do roku 1480), Wrocław – Warszawa – Kraków 1964, s. 76-77.
[30] Zob. W. Stoczkowski, op. cit., s. 57-58.
[31] Ibidem, s. 58.
[32] Zob. ibidem, s. 59-64.
[33] Zob. ibidem, s. 372.
[34] Zob. J. Bieszk, op. cit., Słowiańscy królowie Lechii, s. 24-30.
[35] Zob. M. Strutyński, Neopogaństwo, Kraków 2014, s. 37.
[36] Szeroką pulę informacji na ten temat przedstawia w swojej książce Julian Maślanka. Zob. J. Maślanka, Literatura a dzieje bajeczne, Warszawa 1984.
[37] Zob. J. Tazbir, Spotkania z historią, op. cit., s. 232-238.
[38] Zob. M. Strutyński, Neopogaństwo, op. cit., s. 44-45.
[39] Ibidem, s. 46.
[40] Zob. ibidem, s. 47.
[41] P. Makuch, Od Ariów do Sarmatów. Nieznane 2500 lat historii Polaków, Kraków 2013, s. 7.
[42] Zob. ibidem, s. 41-46.
[43] Zob. M. Strutyński, Neopogaństwo, op. cit., s. 55-56.
[44] Zob. ibidem, s. s. 57-58.
[45] Zob. ibidem, s. 60. Aktualną i pełną treść polityczno-ideologiczną NS Zadruga znaleźć można na stronie organizacji. Zob. http://ns-zadruga.blogspot.com/ [dostęp: 9 kwietnia 2016].
[46] Zob. http://zakonzadrugi.blogspot.com/ [dostęp: 9 kwietnia 2016].
[47] J. Bieszk, Słowiańscy królowie Lechii, op. cit., s. 205-206.
[48] Zob. P. Makuch, Od Ariów do Sarmatów…, op. cit., s. 199-203; A. Smirnow, Scytowie, tłum. J. Dancygier, Warszawa 1974, s. 102-106.
[49] Zob. W. Stoczkowski, Ludzie, bogowie…, op. cit., s. 66-68.
[50] Zob. T. Luckmann, Niewidzialna religia. Problem religii w nowoczesnym społeczeństwie, tłum. L. Bluszcz, Kraków 2011, s. 109.
[51] Zob. ibidem, s. 122.

4 komentarze:

  1. Dziękuję za ten referat - szczerze mówiąc, nie wiedziałem, że takie publikacje cieszą się wyższą popularnością niż brednie o płaskiej ziemi lub najbardziej kuriozalne teorie spiskowe.

    Czy mógłbym prosić autora referatu o przytoczenie kilku reprezentatywnych fragmentów książki? Bardziej niż na treści zależy mi na rozeznaniu się w jej stylu. Ciekaw jestem formy tekstu, być może ona decyduje o jego popularności.

    Michał Pranke

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Michale,
    zanim przytoczę poniżej fragmenty książki, to chciałem w kilku słowach odpowiedzieć i jednocześnie opowiedzieć o stylu. "Słowiańscy królowie Lechii" stylistycznie pozostawiają wiele do życzenia, również formalnie (źle sformatowane przypisy lub dojmujący ich brak, przecinki przed przydomkami królewskimi). Być może jednak jako książka skierowana do laika, historyka amatora, nie zaś do poważnego środowiska zajmującego się historiografią, taki styl i forma były niezbędne. Autor stawia siebie jako odkrywcę, "szperacza" natrafiającego na prawdę. Tym samym odbiorca rzeczywiście odczuwa, że prawda jest na wyciągnięcie ręki.
    Dodatkowo Bieszk stosuje retorykę powtórzeń. Swoje najważniejsze wnioski prezentuje wielokrotnie aż do znudzenia, a jak wiadomo nawet absurd powtarzany wielokrotnie zaczyna stawać się prawdziwszy. Na pewno jednak nie jest to książka historyczna napisana w uwodzicielskim stylu, który porywa i wciąga czytelnika w swój świat.

    Przytaczam fragmenty:
    "Imperium Lechitów było potężną organizacją państwowo-plemienno-rodową Słowian, której ziem nigdy nie zdołali podbić ani Persowie, ani Grecy, Rzymianie, Bizantyjczycy czy Frankowie, w tym państwo Karola Wielkiego. Były to ziemie słowiańskie od wielu tysięcy lat zamieszkane przez Ariów-Słowian, Indoscytów o głównej haplogrupie R1a1 Y-DNA. Potwierdziły to najnowsze badania genetyczne w laboratoriach naukowych w Polsce i za granicą w latach 2010-2013" s. 15.

    "Należy tutaj nadmienić i przypomnieć, iż Lechia oraz omawiane poniżej Wielka Scytia i Sarmacja Europejska stanowią ten sam organizm państwowy, tylko inaczej nazywany i postrzegany przez różnych sąsiadów, ale zawsze rządzony przez odwieczną szlachtę rodową Lechów (Lechitów) i ich ojca króla lechickiego!" s. 61.

    "Należy szczególnie podkreślić, iż według najnowszych badań (m.in. rosyjskiego archeologa - prof. Minajewsa) Hunowie nie należeli do rasy mongoidalnej o niskiej, krępej budowie ciała, lecz do rasy białej - aryjskiej i wielkiej prehistorycznej rodziny ludów indoscytyjskich (patrz filmy YouTube - bibliografia). Dlatego właśnie podczas badań archeologicznych stwierdzono brak mongoidalnych pozostałości w grobach z okresu huńskiego! Można również obejrzeć w Internecie, zachowany wizerunek twarzy młodego Atylli, największego króla Hunów. Widać na nim twarz ewidentnie aryjsko-słowiańską." s. 115.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za odpowiedź. Cóż, szkoda, że między tego typu publikacjami a przyzwoleniem na tworzenie się nacjonalizmów i organizacji neofaszystowskich zachodzi sprzężenie zwrotne. Szkoda też, że sieci handlowe (jak Empik) nie opatrują dystrybucji takich bredni stosownym komentarzem (fantastyka naukowa byłaby najbardziej eufemistyczna w brzmieniu). Jak widać, jeśli nie siła Lechitów była odwieczna, to na pewno siła pieniądza.

    OdpowiedzUsuń
  4. Taktyka wydawnictwa BELLONA jest w tym przypadku rzeczywiście zastanawiająca, dwutorowa.
    Z jednej strony wydawane są publikacje wysokiej próby w podobnym temacie takie, jak "Tajemnice wczesnych Słowian" Leszka Moczulskiego, z drugiej zaś książki Janusza Bieszka, które sytuują się na innym biegunie paradygmatów myślowych. Być może nie należy owego bieguna dyskredytować, ale zapewne należałoby zaznaczyć, że książki Bieszka do takowego przynależą. Ale zapewne wtedy siła oddziaływania zmalałaby, bądź rozpętałaby się burza dotycząca negowania na nowo odkrytych korzeni.

    Wpływ i obieranie tego rodzaju publikacji za kluczowe dla nowego, niekatolickiego nacjonalizmu to temat równie ciekawy, ale niesamowicie szeroki, wymagający uwzględnienia współczesnej sytuacji politycznej wewnętrznej, zagranicznej, a także wielu czynników socjologicznych. Namysł nad "Słowiańskimi królami Lechii" i atmosfery myślowej, z której książka wyszła, może być do takiej analizy przyczynkiem.

    OdpowiedzUsuń